wtorek, 8 lipca 2014

W górę

Tym razem inaczej, tym razem o górach.
Jestem beskidołazem. Lubię te góry w sumie nie wiem za co. Chyba za to, że mogę się w nich poczuć sam ale nie samotny, za wyzwania, które stawiają moim płucom i nogom, za przyrodę, widoki, za ludzi, których można tu spotkać. Chodzę po nich kilka razy w roku w sezonie letnim. Nie tak często jakbym chciał. Jednak tym razem to nadrobię i to z nawiązką. Główny Szlak Beskidzki jest najdłuższym szlakiem w polskich górach i nie lada wyzwaniem organizacyjnym i fizycznym. To około 500 km wzmożonego wysiłku, dzień po dniu. Nie zważając (za bardzo) na pogodę trzeba przeć do przodu mimo iż plecak ciąży, buty obcierają, a mięśnie protestują po kolejnym dniu eksploatacji. Wszystko to jest niczym, w porównaniu z okazją do przebywania przez ponad dwa tygodnie w towarzystwie gór i adrenaliną, która wyzwala się przed podjęciem takiego wyzwania.
Pomysł przejścia całości szlaku zasiał we mnie jeszcze 5 lat temu obecny współlokator. Nie miałem jednak wtedy środków na realizację tego przedsięwzięcia. Dopiero dwa lata temu, kiedy te środki się pojawiły zacząłem poważnie myśleć o przebyciu tej trasy. Odkładając decyzję na później myśląc, że całość wymaga dokładnego zaplanowania (prawda!) doczłapałem do roku bieżącego. Okazja nadarzyła się przypadkowo. Zmuszony do rezygnacji z urlopu w Turcji kosztami naprawy mojego wozu, zacząłem się rozglądać za nowymi opcjami na wakacje. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że jest to idealny plan. Wycieczka relatywnie niedroga, kondycję mam jak nigdy, buty są, plecak jest więc w góry!
Rozpoczynam wyprawę z Ustronia, do którego mam zamiar przyjechać 15 sierpnia wieczorem. rano 16 wyruszam na pierwszy etap wyprawy. W całości będą mi towarzyszyć moi bracia: Michał i Filip. Będę zdawał relację z przygotowań i z kolejnych etapów wyprawy. Mam nadzieję...

Plan wyprawy: http://goo.gl/OO1jQy